Przybysz Władysław
opracował: Edwin Kowszewicz
Osiągnięcia klubowe:
Warta Poznań
Finały MP: wicemistrz - 1922, 25, 3. miejsce - 26
Ligowiec 1927, 1928, 1929, 1930.
Liga: mistrz 1929, wicemistrz 1928, 3. miejsce 1927
Poznańska Klasa A: mistrz 1922, 23, 24 i 26
Pomorska Klasa A: mistrz 1933
Reprezentacja Polski:
Kapitan związkowy naszej reprezentacji Tadeusz Kuchar I na mecz nieoficjalny z reprezentacją Czechosłowacji w roku 1925 powołał debiutanta z poznańskiej Warty, dobrego dryblera i strzelca Władysława Przybysza. W Pradze na boisku Slavii od początku nasi zawodnicy rozpoczęli ataki na bramkę gospodarzy. W jednej z takich akcji: W 25 minucie przebój Przybysza idzie na aut - pisał Kurjer Sportowy (nr 12 - 27.05.1925, s. 5). Po tym nastąpiła przewaga Czechosłowaków, którzy zdobyli prowadzenie, lecz tuż przed przerwą Batsch mocnym strzałem pod poprzeczkę pokonał słynnego Frantiśka Pláničkę i doprowadził do wyrównania. Po przerwie nasz Przybysz zaczął być więcej widoczny, aktywny na boisku i już: W 9 minucie Przybysz przestrzelił dla nas wolny na aut, a w 28 strzela w ręce bramkarza - podał Kurjer Sportowy (jw.). Dwie dobre sytuacje Władysław zmarnował pod bramką czechosłowacką, gdyby zachował trochę zimnej krwi wyszlibyśmy na prowadzenie. Nasze dalsze ataki nie przyniosły poprawy wyniku, chociaż było ich sporo. Natomiast gospodarze czekali na dogodną sytuacje, która nastąpiła pod koniec spotkania i to Czechosłowacy mogli się cieszyć z wygranej. Na oficjalny mecz Przybysz musiał czekać aż do lipca 1928 roku, gdzie w Katowicach podejmowaliśmy reprezentację Szwecji. Skandynawowie zaskoczyli naszą drużynę szybkimi zmasowanymi atakami i już na początku meczu objęli prowadzenie. Po tym Polacy ruszyli do przodu. Kuchar często przejeżdża prawą stronę obrony Szwedów. Staliński jest duszą ataku. Przy ciągłej przewadze Polski, która nie schodzi z pola karnego gości dochodzi do strzału Przybysza lecz piłka odbija się o górną krawędź poprzeczki. Ataki Polski nie mają jednak szczęścia - napisał Przegląd Sportowy (nr 27 - 07.07.1928, s. 1). Biało-czerwoni nie załamali się i dążyli do wyrównania, co im się w końcu udało. Zawdzięczamy to Stalińskiemu, który w swym bezkonkurencyjnym stylu szarżuje przez obronę Szwedów, zderza się lekko z wybiegającym po piłkę bramkarzem, mija go w chwili upadku i lekko, a swobodnie wjeżdża z piłką do bramki - opisywał Przegląd Sportowy (jw.). Mecz teraz staje się nieustanną walką o zdobycie prowadzenia z jednej, jak i z drugiej strony. Przed końcem połowy znoszą z pola rozbitego Przybysza. Na tym kończy się pierwsza połowa dając wynik 1-1. Kontuzja naszego bohatera okazała się na tyle poważna, że: Po zmianie stron gracze stanęli do walki w nieco zmienionym składzie. Zamiast Przybysza wstawiano Pazurka - podawał Przegląd Sportowy (jw.). Niestety, w tak nieszczęśliwy sposób dla Władysława zakończył się ten mecz. Warszawski Stadjon (nr 27 - 03.07.1928, s. 5) tak podsumował jego grę: W ataku Przybysz po prostu nie istniał, a obecność jego wstrzymywała tylko akcje napadu; marnował on większość otrzymywanych piłek i nie pokazał zupełnie strzału mimo, że po tym graczu spodziewaliśmy się względnie najwięcej.
Kariera klubowa:
Jest rok 1922. Lewy łącznik Warty Poznań ze swoim zespołem rozpoczyna walkę o mistrzostwo Polski. W grupie za przeciwników mają: mistrza Wilna - Strzelca, mistrza Łodzi - ŁKS i mistrza Warszawy - Polonię. ,,Zieloni" wszystkie mecze z wymienionymi rywalami wygrywają, a Władysław swoją grą walnie przyczynia się do tych zwycięstw, strzelając też bramki, tak jak tą z ŁKS. Niziński podaje Stalińskiemu, który wysuwa piłkę Przybyszowi, a ten strzela nieuchronnie pierwszą bramkę dla Warty, nagrodzoną niemilknącymi oklaskami - pisał Przegląd Sportowy (nr 35 - 01.09.1922, s. 10). Po wygraniu grupy w finale czekał na nich silny zespół Pogoni Lwów. W pierwszym meczu Edward Szyc tak podsumował jego grę na łamach Przeglądu Sportowego (nr 42 - 20.10.1922, s. 9): Warta grała bardzo słabo. Przybysz z Dabertem nie rozumieli się wcale. Czyżby doskonały zresztą Schneider tak rozbijał doskonale współpracę? Remis 1-1 można było uznać za szczęśliwy sukces. O mistrzowskim tytule decydował więc mecz na wyjeździe. We Lwowie gospodarze zaczynają mecz od groźnych ataków, a Warta dzielnie się broni i czeka na kontrę. Pod koniec pierwszej połowy taki atak im się udał: Wypad Warty podanie Stalińskiego puszcza obrońca, centra Daberta, Gulicz bije ,,świecę" piłkę z tego dostaje pod samą bramką Przybysz, strzela, Haczewski wybiega i piłka powoli wpada do siatki. W 38 minucie Warta prowadzi 1-0 - podawał Przegląd Sportowy (nr 43 - 27.10.1922, s. 7). Po przerwie ,,Warciarze" zdobywają kolejnego gola. Prowadząc już 2-0 na wyjeździe, można by uznać, że mistrzostwo mają w ,,kieszeni” - tak pewnie myśleli już piłkarze i kibice - lecz stało się coś nieprawdopodobnego. Pogoń zdobyła bramkę kontaktową, następuje przewaga gospodarzy i pod koniec meczu wyszli oni na prowadzenie. Było 3-2, a po chwili 4-2. Drużynę poznańską stać już było tylko na jednego gola i w taki oto sposób wymknęło im się zwycięstwo, a tym samym mistrzostwo Polski. Taki sam sukces ,,Warciarze” powtarzają trzy lata później i tym razem gole w meczach grupowych Władysława dają awans do finału. Przybysz dryblując przesuwa się na karne pole przeciwnika. Groźną sytuację wyjaśnia voley’em Czajkowski, ale piłka odbita o Lotha IV idzie na korner… W 33 minucie Przybysz z podania Stalińskiego, omijając z trudem Czajkowskiego i Bułanowa umieszcza piłkę w siatce mistrza stolicy - napisał Nasz Przegląd (nr 96 - 06.04.1925, s. 4).
Rok kolejny to walka Warty Poznań w pierwszej edycji krajowego pucharu, a po niej ponownie w rozgrywkach o mistrzostwo Polski. Premierowy mecz o puchar Warta rozgrywała w Toruniu z tamtejszym TKS, przegrywając go 2-3. Przybysz w nim strzelił gola, lecz po protestach Warty mecz został powtórzony. W powtórce opisywany piłkarz dał popis wspaniałej gry, składającej się z szybkiego dryblingu, inicjowania akcji pod bramką przeciwnika, a kwintesencją tego wszystkiego był jego piękny gol i trzy wspaniałe asysty. W 42 min. Przybysz z podania Szuberta (Daberta przyp. autora) pakuje po raz trzeci piłkę w siatkę ,,T.K.S.”.(...) ,,Warta” w 12 min. uzyskuje czwartą bramkę, którą strzela Dabert z podania Przybysza. (...) Trzy dalsze punkty mniej więcej w równych odstępach czasu zdobywa dla Poznania Staliński z podań Przybysza - relacjonował Kurjer Poznański (nr 338 - 26.07.1926, s. 6). Niestety w kolejnej rundzie Władysław nie zagrał, a jego zespół odpadł z rywalizacji o puchar z rewelacją tych rozgrywek lwowską Spartą.
W roku 1927 nadal instynkt strzelecki go nie zawodził i w swoim debiutanckim sezonie ligowym został najlepszym strzelcem swego klubu. Przybysz zdobywając 24 bramki. Raz tylko grał on w narodowej reprezentacji, ale teraz typowany jest na jednego z najpoważniejszych członków olimpijskiej ekipy - pisał w podsumowaniu sezonu Stadjon (nr 49 - 06.12.1927, s. 4). W roku następnym był za Wawrzyńcem Stalińskim, strzelając bramki jak na zawołanie. Jednak najlepszym rokiem Przybysza w całej jego karierze był sezon 1929, w którym zdobył wyczekiwany i upragniony przez niego od lat tytuł mistrzowski, a w klasyfikacji na najlepszego strzelca ligi był drugi za Rochusem Nastulą z Czarnych Lwów. Przypomnijmy choć kilka opisów jego pięknych goli z tamtych sezonów jakie opisywała prasa. Wspaniała kanonada bramek Przybysza miała miejsce w połowie sezonu 1927, gdy to uzyskał dwa ha-tricki w meczach z ŁKS Łódź, a następnie tydzień później z Legią Warszawa. A było to tak: W dziesiątej minucie korzysta z zamieszania pod bramką gości Przybysz, zdobywając pierwszą bramkę dla swych barw... W trzy minuty po pierwszej bramce pada druga, uzyskana przez Przybysza w tych samych okolicznościach co i pierwsza. (...) Strzela karny w stronę Ł.K.S.u Przybysz, zdobywając piątą bramkę dla Warty, a tem samem ustanawiając ostateczny wynik - podawał Dziennik Poznański (nr 174 - 02.08.1927, s. 5). W koncercie gry Warty pierwsze skrzypce dzierżył Przybysz niebywale usposobiony strzałowo, a przytem nadzwyczaj ruchliwy i operujący dobrze piłką. Tym razem ustępował mu nadzwyczaj ruchliwy Staliński - pisał Kurjer Poznański (nr 356 - 08.08.1927, s. 9 wydanie wieczorne), a Stadjon (nr 32 - 09.08.1927, s. 12) dodał: W 9 minucie strzałowo usposobiony Przybysz mimo raportu obrony strzela bramńę nie do obrony. (...) W 21 minucie kombinacja Staliński-Przybysz prowadzi do siódmej bramki przez Przybysza. (...) W 33 minucie po cudnej wprost kombinacji Szarfke-Staliński-Przybysz ten ostatni strzela ostatniego gola dnia.
Przybysz zdobywa przyjęte huraganem oklasków wyrównanie ,,główką" z rzutu rożnego. Znów ,,zieloni" prą naprzód, byle wywalczyć decydujący punkt; uzyskuje go również Przybysz: pierwszy strzał broni Domański, lecz wypuszcza piłkę, a Przybysz lokuje ją nieuchronnie w siatce - relacjonował Kurjer Poznański nr 142 - 26.03.1928, s. 10). Redaktor Jerzy Grabowski tak ocenił w Przeglądzie Sportowym (nr 1 - 01.01.1930, s. 4) grę tego zawodnika: Przybysz wicekról strzelców jest doskonałym technikiem. Świetny jest w przeboju; nikt w czasie przeboju nie umie sobie tak ułożyć piłki do strzału, jak ten łącznik Warty (4 i pół pkt.), stosuje kombinacje zmiany ze swoim skrzydłem i dobrze gra w trójce środkowej (4 pkt). Jego zalety fizyczne i psychiczne należy uznać za wystarczające (8 pkt). Ogółem 16 i pół pkt.
Trener:
W roku 1933 Przybysz przeniósł się do Bydgoszczy gdzie został piłkarzem i jednocześnie trenerem Polonii Bydgoszcz, z którą święcił triumfy na boiskach Pomorza, wygrywając tam rozgrywki pomorskiej Klasy A. Po nich przystąpił do meczy w eliminacjach do Ligi, grając w grupie I z następującymi drużynami: Polonią Warszawa, Unionem-Touring Łódź i Legią Poznań. Niestety jego drużynie nie udało się awansować do Ligi. Nie sprostała silniejszym rywalom, zajmując ostatnie miejsce w grupie. W końcowej tabeli ,,Czarne Koszule” zajęły pierwsze miejsce i to one cieszyły się z awansu do Ligi.
Sędzia:
Po zakończeniu piłkarskiej kariery, pozostał przy piłce i rozpoczął przygodę z gwizdkiem, jako sędzia. Jego kariera sędziowska na ligowych boiskach miała miejsce w latach 1948-52. Podczas zawodów Władysław był skrupulatny i obiektywny, a przede wszystkim sprawiedliwy. Sędzia Przybysz był energiczny i sumienny - podawał Przegląd Sportowy (nr 93 - 02.11.1948). Potrafił też trzymać w karbach co krnąbrniejszych zawodników, nie bojąc się podejmowania stanowczych decyzji: Kres tej kopaninie kładzie sędzia Przybysz, zapisując trzech zawodników do ukarania za niebezpieczną grę. To poskutkowało - podawał Przegląd Sportowy (jw.). Bywały także takie mecze, w których sprawozdawca Przeglądu Sportowego (nr 24 - 22.03.1948) nie zgadzał się jego decyzjami: Przybysz z Bydgoszczy wywiązał się dobrze ze swego zadania. - Tylko nie rozumieliśmy rozstrzygnięcia, gdy Jabłoński II grał zbyt nisko głową. Karambol z nogą nie był winą przeciwnika, to też wydaje nam się, że nie należało w ogóle gwizdać, skąd wziął się jednak wolny przeciw Cracovii? Nie przypominamy sobie, by przepisy przewidywały karanie za zbyt niską grę głową. Dzieje się to na ryzyko jej właściciel. Najważniejszym meczem w jego karierze sędziowskiej był finał pucharu Polski w roku 1951, gdzie Unia (Ruch) Chorzów pokonała Gwardię (Wisłę) Kraków 2-0.
opracował: Piotr Gros
Źródła:
Kurjer Sportowy nr 12 - 27.05.1925, s. 5
Przegląd Sportowy nr 27 - 07.07.1928, s. 1
Stadjon nr 27 - 03.07.1928, s. 5
Przegląd Sportowy nr 35 - 01.09.1922, s.10
Przegląd Sportowy nr 43 - 27.10.1922, s. 7
Nasz Przegląd nr 96 - 06.04.1925, s. 4
Kurjer Poznański nr 338 - 26.07.1926, s. 6
Stadjon nr 49 - 06.12.1927, s. 4
Dziennik Poznański nr 174 - 02.08.1927, s. 5
Kurjer Poznański nr 356 - 08.08.1927, s. 9 wydanie wieczorne
Stadjon nr 32 - 09.08.1927, s. 12
Kurjer Poznański nr 142 - 26.03.1928, s. 10
Przegląd Sportowy nr 1 - 01.01.1930, s. 4